Żelatynowo-octowe laminowanie włosów
Metodę podpatrzyłam na blogu kascysko. Łyżkę żelatyny rozpuściłam w gorącej wodzie, po ostygnięciu dodałam łyżeczkę octu jabłkowego i pół łyżeczki oleju lnianego. Włosy zmoczyłam ciepłą wodą i partiami pokrywałam je mieszanką. Jako szczęśliwa nie posiadaczka suszarki włosy owinęłam folią i dwoma ręcznikami. Po około godzinie zmyłam mieszankę dużą ilością chłodnej wody. Włosy po laminowaniu:
Moje odczucia
Zdecydowanie laminowanie żelatyną wpłynęło na skręt moich włosów - nie skręcały się w loki.Włosy były miękkie, bardzo błyszczące i nie spuszone, co najbardziej mnie ucieszyło - włosy zostały okiełznane i efekt push-up obserwowany na co dzień na mojej głowie był zdecydowanie mniejszy ;) Dodatkowo mam wrażenie, że włosy są chronione od zewnątrz delikatną i niewidoczną warstewką. Na pewno raz na jakiś czas będę wracała do laminowania.
Plan na przyszłość - maska żelatynowa
Kolejną mieszanką jaką chcę nałożyć na moje włosy jest maska żelatynowa na bazie kremu Kallos Latte. Nie chcę jednak przesadzić z jednym składnikiem. Moje włosy lubią różnorodność, więc pewnie przetestuję tę maskę pod koniec sierpnia.
Skład: dwie łyżeczki żelatyny rozpuszczone w małej ilości wody wymieszane z łyżką kremu Kallos Latte i kilkoma kroplami oleju lnianego (kocham olej lniany ^^).
Mam nadzieję na porównywalne z laminowaniem żelatyną efekty na włosach :).
Mi też podobał się efekt laminowania :) Piękne włosy :)
OdpowiedzUsuńJa muszę jutro zrobić :)
OdpowiedzUsuńa ja zrobię dopiero jak wrócę z wakacji ;p
OdpowiedzUsuńjeszcze się żelatyną nie bawiłam ;)
OdpowiedzUsuńLaminowałam żelatyną na samym początku sierpnia i szczerze mówiąc moje włosy były tylko jeszcze bardziej przesuszone, niestety to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń